Hello there! or Kia ora as some New Zealanders would say!
Z tej strony Sylwia z Rozgadanego teamu! Dziś zabieram Cię do Nowej Zelandii, miejsca, które od wielu lat było na mojej liście marzeń (bucket list – miejsca, które chcę zobaczyć). Zapinajcie pasy i lecimy!
Wyspy Chatham – najbardziej oddalone miejsce na świecie
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie jest najbardziej oddalone miejsce od Polski? 😉 Są to Wyspy Chatham położone ok. 800 km od Nowej Zelandii. Czyli możecie się ze mną zgodzić, że byłam prawie na końcu świata! Nowa Zelandia to magiczny kraj, który oddalony jest od Polski ok. 18 000 km 🙂 Ta liczba robi wrażenie, prawda?
W dzisiejszym wpisie pokażę Ci wyjątkowe miejsca, które odwiedziliśmy. W kolejnym zajmiemy się organizacją takiej wyprawy od A do Z! Let’s roll!
Przylot do Nowej Zelandii
Na miejsce przylotu wybraliśmy Auckland. Jest to największe miasto w tym kraju (wiele osób myśli, że jest to stolica NZ, jednak jest to błędne przekonanie – stolicą jest Wellington). Jeśli chodzi o wyspę północną, moim głównym celem była wizyta w Hobbitonie. Myślę, że jest to kultowe miejsce w NZ, którego nie możesz przegapić.
Wyspa Północna Nowej Zelandii
Naszą podróż zaczęliśmy od miejscowości Paihia w północnej części wyspy. Jest to jedna z miejscowości położonych nad Zatoką Bay, która cieszy się ogromną popularnością. Pierwsze dni walczyliśmy z jetlagiem – 12 godzin różnicy może zrobić swoje 😉 i ładowaliśmy baterie na dalsze przygody! Północna wyspa to ciągnące się kilometrami, zielone pastwiska i wszędzie mnóstwo owiec. Wyobrażasz sobie, że na jednego mieszkańca Nowej Zelandii przypada ok. 10 owiec?! 😉
Hobbiton
Pastwiska, łąki i owce były przeurocze, ale naszym głównym celem był zdecydowanie Hobbiton. Jeżeli tak jak ja fascynujesz się światem „Władcy Pierścieni” i „Hobbita” i chcesz zobaczyć to niesamowite miejsce, w którym był on kręcony to warto “szarpnąć się” na bilet i poczuć się przez chwile jak bohater Władcy Pierścienia.
My za wejście dla dwóch osób zapłaciliśmy nieco ponad 310 dolarów nowozelandzkich za 2-godzinną przygodę pod skrzydłami świetnego przewodnika. Nie jest to mało, wiem, a do tego było tam baaardzo dużo innych odwiedzających, ale i tak było warto! Klimat jest nie do opisania, cała przestrzeń absolutnie piękna i mimo tłumów kojąca i przenosząca w inny świat.
Pamiętaj, by kupić swój bilet z wyprzedzeniem, wejściówki rozchodzą się jak świeże bułeczki i nie ma możliwości zakupu ich na miejscu. Bilety możecie kupić na oficjalnej stronie oraz na wielu stronach typu booking, Get your guide gdzie można połączyć zwiedzanie Hobbitonu z innymi miejscami w okolicy np. Glowworm Caves Waitamo. I mimo że atrakcja działa już od 2002 roku, liczba odwiedzających z roku na rok zdecydowanie nie spada ;-).
Adres: 501 Buckland Road, Matamata
strona www: hobbitontours.com
W centrum turystycznym znajduje się mała restauracja i sklep, więc znajdziesz tam śmiało coś do przekąszenia.
Jeżeli podróżujesz autem, parking przy Hobbitonie jest bezpłatny.
fot. Hobbiton Movie Set / Hamilton
Hot springs, czyli źródła geotermalne w Nowej Zelandii
Będąc w Nowej Zelandii, nie sposób nie zauważyć wszędzie obecnych Hot Springs lub źródeł geotermalnych. My postanowiliśmy wybrać się na dłuższą trasę w parku Wai-o-tapu. Jest to aktywny obszar geotermalny, gdzie można podziwiać gorące źródła, które mienią się różnymi kolorami. Możesz wybrać się do jednego z darmowych lub płatnych źródeł. My byliśmy w płatnym, w przeliczeniu zapłaciliśmy około 80 zł od osoby. Sama trasa to przyjemny spacer dla każdego, również rodzin z maluchami. Z ostatniego punktu spacerujących odbiera bus, który zabiera na parking. Czy może być łatwiej? 🙂 Zanim zadacie sobie pytanie: czy można pływać w tych źródłach to niestety jest tylko jedna odpowiedź: Nie. Woda może mieć temperaturę dochodzącą do 300 stopni Celsjusza, musi tam być bardzo gorąco!
fot. Wai-o-tapu
Nowa Zelandia – różnorodność
Nowa Zelandia jest wyjątkowym miejscem na mapie świata z wielu względów. Jednym z nich jest to, że w promieniu 50 km możesz poopalać się nad jeziorem, wybrać się do gorących źródeł, a potem przerwa na kawę i spacer w wyjątkowym lesie sekwoi Redwoods Treewalk. Niektóre z tych drzew mają ponad 120 lat a najwyższe to ponad 72 metry!
I teraz czas na naszą wisienkę na torcie Wyspy Północnej: Mordor! Dla tego szlaku przeorganizowaliśmy: noclegi, prom na wyspę południową oraz spędziliśmy dwa dni w hostelu, czekając na okno pogodowe. Warto było! Mowa tutaj o Tongarino Alpine Track, który jest uznawany jako jeden z najpiękniejszych, jednodniowych tras na świecie. Jest to ok 8h godzinna trasa, która wiedzie przez całe bogactwo NZ fauny i flory, przez zielone doliny, do widoków prosto z opowieści Tolkiena. Nie jest to przypadek, ponieważ właśnie tutaj kręcone były sceny Góry Przeznaczenia. Ten trekking jest absolutnym must-see dla każdego fana Tolkiena 🙂 Trasa to około 20 km. niezapomnianych widoków!
fot. Tongariro Alpine Crossing
Po dniu na szlaku i całkowitej zmiany planu udaliśmy się do Wellington, aby stamtąd popłynąć na południową wyspę, która całkowicie podbiła moje serce! Myślę, że z samej południowej wyspy mogłabym stworzyć książkę.
Wyspa Południowa – sneaky peek przed kolejnym wpisem
Wyspa Południowa przywitała nas wspaniałym słońcem, kawą i pysznymi tostami. Najprościej przemieścić się promem, który wypływa z Wellington (podróż trwa ok 3h). Polecam wybrać dzienny rejs, widoki są spektakularne! Wyspa Południowa znacznie różni się od tej północnej — jest jeszcze bardziej różnorodna i dzika. Planując wyprawę do Nowej Zelandii, zdecydowanie polecam, poświęcić więcej czasu na eksplorację Południa. W kolejnym wpisie przedstawię Ci cały plan wycieczki oraz kilka wskazówek i ciekawostek dotyczących tego wspaniałego miejsca!
P.S Wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, a te, na których jestem, zrobił mój wspaniały małżonek 😉
Które z tych miejsc wydało Ci się najciekawsze? Czy Nowa Zelandia jest na Twojej liście must-see, czy niekoniecznie? Let me know!
P.S. A jeżeli ciekawe Cię kraj sąsiedni wobec Nowej Zelandii – Australia, zajrzyj do TEGO WPISU, w którym Sandra opowiada Ci o swojej podróży po Australii Zachodniej, enjoy!
janusz
7 lipca, 2024 @ 10:22 am
n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylaja wszystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby